9.08.2012

Wschody i zachody

Ciepły nagrzany piasek i zimne fale dotykające moich stóp. Wiatr tak silny i nieposkromiony, że ludzie uciekali przed nim z plaży. Ja zostałam chcąc nacieszyć się każdą chwilą spędzoną tu, nad morzem...
Spędziłam tam dziesięć dni, przeplatanych słońcem, deszczem i wiatrem. Dni długie i spokojne... 
Tak naprawdę większość pobytu w Ustroniu spędziłam na plaży. Plaża po śniadaniu, obiedzie a wieczorem długi spacer. Najbardziej chyba zapamiętam zachód słońca. Niezwykle piękny zachód... Miałam wrażenie, że Słońce wręcz tonie w morzu a wokół niego niebo płacze czerwonym blaskiem. Ludzie stali i patrzyli na ten bądź co bądź - cud.  Sama zostałam nim zauroczona i wciągnięta w ten codzienny rytuał. Czułam się jak zahipnotyzowana... Piękne cuda rozgrywają się na naszej polskiej ziemi... : )
Morze jest piękne bez wątpienia. Nie ważne czy leje deszcz, przygrzewa słońce czy też wieje silny wiatr. Za każdym razem nabiera on innego niepowtarzalnego uroku.  Raz jest spokojne i łagodne by za chwilkę pokazać nam kto tu tak naprawdę rządzi. Ja swoje plażowanie spędzałam różnie. Od czytania 'Przeminęło z wiatrem' w czasie lekkiego deszczyku po mecze siatkówki. Siatkówka czasem męcząca, do teraz siniaki na nadgarstkach nie chcą mi zejść. :) Ale warto było, nowe znajomości, doświadczenia... Morze piękne, ludzie piękni, konie piękne... Czegóż chcieć więcej? 
Chociaż i tak pewnie najbardziej z całego wyjazdu utkwią mi w pamięci 'rozmowy nocą'... Dziękuję.

Wszystko fajnie ale... morze to jednak nie moje miejsce. Czułam, że tam nie pasuję. Ot kolejna turystka przyjechała sobie 'popatrzeć'. Nie czułam takiego pociągu do tego miejsca, zero emocji. W przeciwieństwie do gór. Witów, Zakopanem. Tam czuję się jak w domu, to jest moje miejsce na ziemi. Góry, kultura, niekończące się wędrówki i wszechobecny uśmiech na twarzach ludzi. Nad morzem miałam wrażenie, że wszyscy są jacyś ponurzy. Ludzie na plaży nie wykazywali większego zadowolenia. Ciągle ktoś na coś narzekał. A to, że za zimno/gorąco, że dzieci latają a piłka ciągle trafia na ich koce. W górach tego nie ma. Tak ludzie są inni, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Uwielbiam tam być. Chodzić wzdłuż i wszerz po Witowie i szukać nowych nieodkrytych jeszcze dróg prowadzących w głąb lasu. Tam można na chwilę pobyć z samym sobą i poukładać sobie wszystko w głowie. Zwolnić tempo i odetchnąć. Zawsze tam jeździłam by naładować swoje akumulatory na następny rok szkolny. Witów to moje sanatorium a ludzie tam będący moją prawdziwą rodziną. Nawet łatwiej mi pisać o górach niż o morzu... :)
Ludzie potrzebują lat aby znaleźć w życiu coś co sprawia, że od razu na ich twarzach gości uśmiech. Ja już nie muszę szukać. Baa ja mam nawet kilka takich powodów. :) Oby ich liczba się nie zmniejszyła a wzrosła.











































































 Tawerna urodzona w 1995 w sierpniu. Od razu ją zauważyłam spośród reszty koni. Wyróżniała się nie tylko umaszczeniem (była niemal nieskazitelnie biała) ale i wielkimi smutnymi oczami. Gdy do niej podeszłam od razu wychyliła i podniosła wysoko łeb bacznie mi się przyglądając. Po chwili go opuściła i musnęła moją wyciągniętą do niej dłoń. Z dobre pół godziny z nią byłam. Niesamowicie spokojna, łagodna jednak o bystrych oczach. Cały czas z uwagą mi się przyglądała by w końcu móc całkowicie się odprężyć i przez kilka chwil stać w moich objęciach z zamkniętymi oczami. : ) Chyba mam słabość do koni z białym i siwym umaszczeniem. : )