26.02.2011

Demon amongst books.

Lubię czytać. Może nawet trochę bardziej niż tylko 'lubię'. W dzisiejszej dobie komputerów i innych elektronicznych sprzętów coraz rzadziej sięgamy po książki. A szkoda bo przenoszenie się w inny świat, świat fantazji, miłości, przygód jest cudowny. Książki mają to do siebie, że jeżeli trafimy na tą 'jedyną' czytanie staje się nałogiem. Nie wiem jak Wy ale gdy ja na taką trafię potrafię czytać i czytać. Bez przerwy. No cóż to jest niezaprzeczalnie zaleta książek. Lubię literaturę. Lubię odkrywać co rusz coś nowego. Znacie to uczucie gdy zaczynacie czytać nowo zakupioną książkę? Tą ciekawość i podekscytowanie? Interesująca okładka i ten zapach otwieranej książki. Pewnie dla niektórych z Was ciut przesadzam albo wariuję. Być może ale ja uwielbiam książki. Mają to coś w sobie. Dla mnie są lekarstwem na nudę, nie pogodę i chandrę. Kiedy miałam osiem lat dostałam pierwszą część Harrego Pottera. Czytałam ją o późnej nocy i byłam zachwycona. Rok później od Mikołaja dostałam moją perełkę w tamtych czasach;) Harry Potter i więzień Azkabanu. Byłam tak szczęśliwa gdy na łóżku zobaczyłam książkę, że od razu zaczęłam ją czytać. Wtedy zaczęła się moja przygoda z czytaniem i książkami. Uwielbiam je. Zawsze gdy kupuję nową najpierw podziwiam jej okładkę, czytam napisany z tyłu tekst opisujący książkę a potem delektuję się każdym słowem, zdaniem, rozdziałem. Lubię tą ciekawość, która mi towarzyszy w trakcie czytania. Cóż wychodzi na to, ze jestem molem książkowym. Jednak nie wyobrażam sobie aby wieczorem nie usiąść i nie przeczytać książki. W nocy czytam i nie rzadko zdarza się, że oczy mi łzawią. Często jest to znak, że trzeba skończyć lekturę i skosztować trochę snu. Moimi absolutnymi faworytami są :Sezon czarownic, Szeptem, Cresendo, Jeździec miedziany, cykl Harry Potter, Kwiat pustyni, Zielona mila, Świat Zofii, Katyń - zbrodnia i kłamstwo, Wujek Karol - kapłańskie lata Karola Wojtyły, saga Zmierzch, W księżycową jasną noc oraz Balsam dla duszy. Piękne książki i gorąco je polecam. 

Jejku to już koniec lutego. Wielkimi krokami zbliża się mój egzamin gimnazjalny. Coraz bardziej odczuwam, że jest coraz bliżej.  Muszę wziąć się w garść i pokazać na co mnie stać. W końcu.

Książki były inspiracją do zdjęć. Oto skutki:



 



                                                         Fot. Agata Różańska i Angelika Boczar

20.02.2011

Garść cienia

I w taki właśnie sposób kończy mi się pierwszy tydzień ferii. Siedzę w domu i dziczeję. Szczerze powiedziawszy wolałabym chodzić do szkoły niż siedzieć w domu. Nawet nie mogę nigdzie wyjść bo katar i kaszel nie dają mi chwili wytchnienia, nie odstępują mnie na krok.

Chciałabym wszystkim bardzo podziękować za komentarze, które dostałam pod poprzednim postem. Dziękuję Wam za każde słowa i krytyki i uznania. Te słowa są bardzo budujące. Miło, że moja 'praca' jest doceniana. :) Jeszcze raz bardzo dziękuję. 

Ponieważ ostatnio niektórym z Was spodobał się fragment książki 'Balsam dla duszy' postanowiłam dziś napisać kolejny. Cała książka jest piękna ponieważ zawarte w niej są opowieści, które faktycznie miały miejsce. Są to historie ludzi, którzy wiele przeszli ale również przez codzienne sytuacje dostrzegli piękno i dobro w drugim człowieku. Dzięki niej inaczej spostrzegamy świat i ludzi. 
'W czasach gdy deser lodowy kosztował o wiele mniej niż dzisiaj, dziesięcioletni chłopiec wszedł do hotelowej kawiarenki i usiadł przy stoliku. Kelnerka postawiła przed nim szklankę wody.
- Ile kosztuje deser lodowy? -spytało dziecko.
- Pięćdziesiąt centów. -odpowiedziała kelnerka.
Chłopiec wyjął rękę z kieszeni i uważnie przeliczył zgromadzone w niej monety.
-A ile kosztują zwykłe lody bez dodatków?
Kelnerka niecierpliwiła się, bo kilku klientów czekało właśnie na wolny stolik.
-Trzydzieści pięć centów.- Rzuciła obcesowo.
Chłopiec przeliczył monety raz jeszcze.
-W takim razie wezmę zwykłe lody. -zdecydował.
Kelnerka przyniosła deser, położyła rachunek na stoliku i odeszła. Chłopiec zjadł lody, zapłacił za nie przy kasie i wyszedł. Kiedy kobieta podeszła do stolika, by zabrać brudne naczynia, zaniemówiła ze zdumienia. Tuż obok pustego pucharka leżały starannie ułożone monety: dwie pięciocentówki i pięć jednocentówek - jej napiwek.'
The Best of Bits & Pieces

Mam nadzieję, że każdy z Was zrozumiał ten fragment. Zrozumiał jego przesłanie. Mnie osobiście on wzruszył i wywołał na mojej twarzy uśmiech. :)
Mam małe plany co do bloga. Może coś tu się zmieni? Są nowe plany na nagłówek. Ale na razie nic więcej nie powiem.


Swedish House Mafia Vs Tinie Tempah - Miami 2 Ibiza  

Coma - Pasażer

Oh Land - Wolf & I

Sara Bareilles - Breathe Again





Dziś mały misz masz jeżeli chodzi o zdjęcia.: )

13.02.2011

Breathe Again

Mija kolejny tydzień. Dopadła mnie grypa. Jest bezlitosna i skutecznie mnie wykańcza. No ale dość tego użalania się nad sobą. Nic mi nie będzie, w końcu mogło być gorzej. : )
Bardzo się cieszę, że niektórym z Was spodobał się mój artykuł. To wiele dla mnie znaczy, ponieważ swoją przyszłość wiążę z dziennikarstwem. Owszem fotografia wciąż zajmuje ważne miejsce w moim życiu jednak od zawsze pisanie było dla mnie czymś niezwykle ważnym. O Dziennikarstwie myślę już od trzech lat. To niesamowite uczucie gdy swoje poglądy, marzenia, plany przelewamy na papier. Wystukiwanie kolejnych słów na klawiaturze, które powoli zaczynają tworzyć spójną całość jest hmmm niesamowite. Mam z tego ogromną satysfakcję gdy teksty przeze mnie napisane podobają się ludziom, zwłaszcza tym, których cenię. Dla niektórych pewnie jest to śmieszne, że pisanie sprawia mi taką frajdę. No cóż, moje zainteresowanie nie muszą się każdemu podobać. Chciałabym sprostować. Nie porzuciłam fotografii na rzecz dziennikarstwa. I jedną i drugą pasję traktuję poważnie. Wcale nie trzeba mi kupować prezentów aby tak było! Fotografia to pasja, moja odskocznia od brutalniej rzeczywistości a dziennikarstwo to plany na przyszłość. Chcę w tym kierunku się kształcić aby później móc pracować w tym zawodzie. Taki mam plan. Będę dążyć do jego spełnienia, oby mi się udało. W sumie jak na razie idzie całkiem dobrze : )
Przeczytałam ostatnio piękną książkę. Rzadko się zdarza abym przy którejś płakała. A ta… na każdej stronie wycisnęła ze mnie łzy. Wciąż przy niej płaczę, jest …jest po prostu piękna. Jej przekaz jest piękny. Chciałabym z jednym fragmentem się z Wami podzielić…
„Wykonując zawód szkolnego pedagoga, do którego obowiązków należy także edukacja zdrowotna, zetknęłam się z wieloma dziećmi zarażonymi wirusem powodującym ADIS. Więzy, które połączyły mnie z tymi szczególnymi młodymi ludźmi, traktuję jako specjalny dar w swoim życiu. Nauczyłam się od nich wielu rzeczy, a przede wszystkim tego, że największa odwaga często zamieszkuje serca najmniejsze. Dlatego chcę Wam opowiedzieć o Tylerze.
Tyler urodził się jako dziecko zarażone wirusem HIV, który przejął od matki. Od pierwszej chwili życie umożliwiały mu leki i inne środki medyczne. Kiedy skończył pięć lat, przeszedł operację chirurgiczną, podczas której do żyły w piersi wstawiono mu specjalną rurkę. Koniec rurki łączył się z pompą, którą Tyler nosił ze sobą w małym plecaku. Dzięki pompie układ krwionośny chłopca był nieprzerwanie zaopatrywany w konieczne leki. Od czasu do czasu Tyler potrzebował też dodatkowej ilości tlenu dla wspomożenia oddychania.
Nawet przez jedną chwilę swojego dzieciństwa chłopiec nie miał zamiaru ulec śmiertelnej chorobie. Często można go było zobaczyć, jak bawi się i biega po podwórku z wyładowanym lekami plecakiem, ciągnąc na małym wózku butle z tlenem. Ludzie znający Tylera nie mogli się wprost nadziwić jego niekłamanej radości życia i energii, jaką z niej czerpał. Mama Tylera często sobie z niego żartowała, mówiąc że jej syn biega tak szybko iż będzie trzeba ubrać go na czerwono. W ten sposób, kiedy wyjrzy przez okno, aby sprawdzić gdzie Tyler się bawi, będzie o mogła od razu zobaczyć.
Straszliwa choroba potrafi jednak wykończyć nawet takie małe, niezniszczalne dynamo jak Tyler. W pewnym momencie chłopiec poważnie zachorował i na nieszczęście to samo spotkało jego zarażoną wirusem HIV matkę. Gdy stało się jasne, że Tyler nie przeżyje następnego ataku choroby, matka zaczęła z nim rozmawiać o śmierci. Pocieszała go słowami, że i ona umiera, więc już wkrótce spotkają się w niebie.
Na kilka dni przed śmiercią Tyler przywołał mnie do swojego szpitalnego łóżka i wyszeptał:
-Niedługo chyba umrę. Wcale się nie boję. Proszę, po mojej śmierci ubierzcie mnie na czerwono. Mama obiecała, że też pójdzie do nieba. Kiedy tam przyjdzie, będę się bawił i chcę mieć pewność, że mnie odnajdzie.”
Cindy Dee Holms.
Balsam dla duszy.
Wycisnęło ze mnie łzy. Z resztą nazbierało się trochę tych ‘emocji’ i … Mniejsza z tym. Nie ma co się nad sobą użalać. Książkę jak najbardziej polecam. Jest przepiękna ale przy czytaniu jej należy zaopatrzyć się w paczkę chusteczek. 
                                                                                                                         zdj. Angelika Boczar





                                                                  A o takiej bransoletce marzę <3
Mój fotograf planuje coś na dodanie na bloga. Oj szykuje się coś dużego. : )

6.02.2011

... nikt by nie zobaczył.

Jest lepiej. Wychodzę na prostą. W końcu... : )

Jeszcze tylko tydzień szkoły i zaczną się moje dwutygodniowe ferie. Nie mam żadnych planów. Pewnie przesiedzę je w domu. Będę maltretować Stefana jak tylko będzie znośna pogoda. Będę pisać. Taki mam plan. Zacząć pisać coś 'poważnego'. Książkę? Nie to zbyt ryzykowne. Nie wiem czy mogłabym podjąć się tego wyzwania. Napisać ją? Ale po co? Aby zalegała mi na dysku? Co dopiero opublikować. Czasem gdy piszę tu na bloga zastanawiam się dziesięć razy zanim coś napiszę. Czy powinnam pisać o tym czy innym. Czasem pewne słowa mogą zostać obrócone przeciwko mnie. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale cóż poradzić.

W piątek zostałam mile zaskoczona. W szkole Natalia kazała mi zajrzeć do zeszytu od polskiego. Z zeszytu wyleciała błękitna koperta. Widniał na niej cytat. "Fotografując staraj się pokazać to czego bez Ciebie nikt by nie zobaczył" - Robert Bresson. Moja ciekawość została rozpalona do granic możliwości. Delikatnie oderwałam tasiemkę aby nie uszkodzić papieru. W środku była płyta. Natychmiast ją odtworzyłam. Na płycie była dedykacja i książki. Książki o fotografii. O wszystkim co dotyczyło fotografii. Od razu zaczęłam czytać. Od jakiegoś czasu planowałam kupno takiej książki. Patryk mnie wyprzedził. Naprawdę nie wiem jak mam Ci dziękować. To cudowny prezent! Miło, że ktoś traktuje moją pasje poważnie. Pomaga mi się rozwijać i nie krytykuje. To pomaga. Dziękuję Patryku.

Obiecałam dodać mój artykuł. Oto i on...
Z natury jestem bardzo ciekawską osobą. Swój nos wpycham w sprawy, które mnie interesują. Nie mam na myśli spraw prywatnych innych ludzi. To już wtedy nie jest ciekawość tylko hmmm jak to ładnie nazwać? Idealnym słowem będzie wścibskość. A więc przyznaję się otwarcie. Ogłaszam wszem i wobec jestem CIEKAWSKA. Intryguje mnie kłamstwo. Kłamstwo utajone przed światem. Pieszczone, pielęgnowane i dopracowane do perfekcji. Traktowane jako priorytet. Nie potrafię zrozumieć. Poprawka. Ja nie chcę zrozumieć jak można z zimną krwią podpisać dokument, w którym treść jest dowodem zbrodni. Dowodem morderstwa. Jeden ruch ręką. Jedno pociągnięcie długopisem. 21 768 istnień odchodzi…
Tak. Piszę o Katyniu. Ta ‘sprawa’ intryguje mnie od dłuższego czasu. Nie jest to kwestia dni czy tygodni tylko lat. Ponad 3 lata główkuję, szukam, przekopuję się przez książki, informacje w Internecie o tej zbrodni. Czuję się jak detektyw. Maniak, którego obsesją jest dotarcie do prawdy. Choroba? W takim razie nie wybieram się do lekarza. Jest mi nie potrzebny.
Moja ciekawość doprowadziła do ślęczenia nad notatkami do późnej nocy (czyt. 2/3h nad ranem). Co z tego wyniknie? Nie wiem. Na razie zachłannie i bez wstydu wczytuję się w kłamstwo.
Waga zbrodni katyńskiej nie sprowadza się do liczby ofiar zamordowanych. Nie chodzi tylko o to, że zginęły prawie dwadzieścia dwa tysiące polskich obywateli. Chodzi także o to, że zbrodnia katyńska była zbrodnią wojenną najpierw ukrywaną, a następnie najbardziej i najdłużej zakłamywaną. Nikt nie chcę ponieść za nią konsekwencji. Nikt nie chce być za nią odpowiedzialny. Nikogo chyba do tej pory nie ruszyło sumienie. A sumienie jest naszym klejnotem, który powinien być pielęgnowany.
Katyń. Dla Polaków jest to już miejsce przeklęte. To w Katyniu wymordowano przez funkcjonariuszy NKWD nie mniej niż 21 768 obywateli polskich. Byli to oficerowie jeńcy-wojenni. Wszyscy, których zatrzymali zostali zamordowani przez sowietów. Ofiary zbrodni stalinowskiej zostały pogrzebane w zbiorowych mogiłach. Ta zbrodnia została uznana za ludobójstwo. Wszyscy, którzy zginęli mieli rodziny, dzieci, żony. Nikt nie powrócił do domu. Zostawili wszystko na swoich miejscach. Ostatni raz przed drogą pożegnali się z rodzinami. Ostatni raz dane im było przytulić się do nich. Nie wrócili, zostali zamordowani, zamordowani z ręki sowietów. Strzał w tył głowy i popchnięcie oficera by wpadł do dołu. Do swojego grobu. Tyle wystarczyło by zabić i pochować. I tak zrobili z każdym. Była kolejka, która stała się kolejką śmierci. Po kolei brano oficera i prowadzono go przed dół. Nikt nic nie mówił. Panowała cisza. W duchu modlił się do Boga, wiedział, że zostały mu już tylko sekundy.
Rozstrzeliwania zaczęły się w 1937 roku. Z początku rozstrzeliwano trzy razy dziennie: rano, o drugiej po południu i wieczorem. Przywożono ludzi i natychmiast ich zabijano. Ludzi mordowano grupami. Ustawiono ich w szeregu z zakneblowanymi ustami, przewiązanymi jeszcze szmatami, by nie mogli pluć w twarze oprawców. Pomimo to wielu świadków słyszało krzyki, płacz, błagania o litość. Zabrakło knebli? Prawdopodobnie chodziło o coś innego. Ludzie, którzy systematycznie i przez dłuższy czas mordują innych, stają się stopniowo sadystami i odczuwają potrzebę znęcania się nad swymi ofiarami przed zabiciem ich.
Ta zbrodnia jest straszna. Najgorsze jest to, że nadal mało o niej wiemy…

‘O pewnym brzasku
W katyńskim lasku
Strzelali do nas sowieci’
Jacek Kaczmarski Katyń.

Na dzień dzisiejszy nie posiadam zdjęć, które nadawały by się do opublikowania. Więc dodam zdjęcia z wyjazdu do teatru.  Lubię teatr jest w nim coś magicznego. Dla wielu teatr równa się nuda, jednak na mam to do siebie, że mam zbyt często odmienne zdanie. : )







2.02.2011

Dziękuję!

Agatko chciałam Ci bardzo podziękować za ten piękny prezent! Nawet nie wiesz jak się cieszę. Gdy tylko będę na niego patrzeć od razu pomyślę o Tobie. O tym jakim dobrym człowiekiem jesteś! Oby więcej takich ludzi jak Ty.

Dziękuję. Chciałabym Ci się zrewanżować.I zrobię to : )
                                                                           Jest piękny!